Nie ulega wątpliwości, że obecnie rynek samochodowy na świecie znacznie różni się od tego, co miało miejsce jeszcze kilka miesięcy temu. Wielu kierowców zastanawia się więc, jak wyglądać będzie cena samochodów po epidemii. Będą one tańsze, a może wręcz przeciwnie — droższe?
Duży spadek rejestracji
Wydaje się, że cena samochodów po epidemii powinna być niższa. Wynika to z faktu, że popyt na auta jest obecnie znacznie mniejszy niż kilkanaście tygodni temu. Potwierdzają to statystyki. Według danych Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodów (ACEA), biorąc pod uwagę rejestrację nowych aut w UE w I kwartale 2020 roku, spadły one o 25%, podczas kiedy już w samym marcu o połowę. Są też dane z kwietnia dla Polski. Jeżeli liczyć pierwsze 20 dni kwietnia 2020 roku, Instytut Badań Rynku Motoryzacyjnego SAMAR podaje, że względem analogicznego okresu przed rokiem spadek rejestracji nowych aut przekroczył 70%.
Z drugiej strony rośnie cena aut. Niestety, wydaje się, że taki trend może się utrzymać. Cena samochodów po epidemii wcale nie musi być niższa. Analitycy Carsmile donoszą, że będzie zupełnie odwrotnie. Największe szanse realizacji daje się scenariuszowi, który zakłada podwyżkę cen samochodów. Wynika to ze wzrostu kosztów produkcji, między innymi z powodu wyśrubowanych norm emisyjnych. Ratunkiem dla zmotoryzowanych mogą być decyzje polityków, a w tym dotacje do zakupu samochodów, ewentualnie odroczenie kar za przekroczenie norm emisyjnych. Wydaje się jednak, że o dodatkowe środki na zakup aut będzie trudno. Trzeba pamiętać, że wiele państw uruchomiło programy pomocowe dla przedsiębiorców i pracowników, ale co wiązało się z dodrukiem pieniądza i osłabieniem krajowej waluty. Większe dotacje do samochodów w Polsce wydają się mało prawdopodobne. Zresztą już wcześniej było z tym nad Wisłą co najwyżej średnio, a przepisy wielokrotnie zmieniano. Oczywiście, w większości na niekorzyść kierowców, o czym więcej w artykule pt. “Będą dopłaty do zakupu samochodów elektrycznych?“.
Cena samochodów po epidemii — trzy scenariusze
Obniżka cen samochodów
To scenariusz najmniej prawdopodobny, dla którego analitycy Carsmile dają tylko 5% szans prawdopodobieństwa. Zakłada on, że producenci będą chcieli utrzymać produkcję na poziomie niewiele niższym niż w 2019 roku, aby nie zwalniać pracowników. Wówczas, w związku z mniejszym popytem, konieczna byłaby obniżka cen samochodów po epidemii.
To scenariusz możliwy w sytuacji, kiedy koncerny dostaną pomoc rządową. Na przykład w Niemczech mówi się o programie dopłat do aut hybrydowych i elektrycznych. Na polskim rynku wydaje się to mało prawdopodobne. Zresztą w dalszym ciągu polski kierowca woli rozejrzeć się za tańszym autem z tradycyjnym napędem, głównie szukając go na rynku wtórnym. Wydaje się, że w związku z epidemią widoczny będzie jeszcze większy nacisk na auta używane.
Stabilizacja cen samochodów
Prawdopodobieństwo realizacji tego scenariusza wyliczane jest na ok. 35%. W tym wariancie, w odpowiedzi na słaby popyt producenci nie podniosą cen, sprzedając je bez marży lub nawet ze stratą. Tutaj wiele zależy od ewentualnych decyzji politycznych, jeżeli udałoby się odłożyć restrykcyjne regulacje limitów emisji spalin. Ewentualnie pozostaje liczyć na programy ratunkowe dla producentów.
Stabilizacja cen możliwa jest również dzięki zapasom. Według wyliczeń, auta zalegające u dealerów mogą wystarczyć nawet na pół roku sprzedaży. Oczywiście, jeżeli założymy dużo mniejszy popyt od zainteresowania z 2019 roku. W tym przypadku należy jednak pamiętać, że to samochody gotowe, bez możliwości indywidualnej konfiguracji.
Wzrost cen samochodów
Niestety, 60% prawdopodobieństwa ma scenariusz uwzględniający wzrost cen samochodów po epidemii. Wyższe ceny wynikną z rosnących kosztów produkcji i przestoju w fabrykach. Nie bez znaczenia są koszty wynikające z nowych restrykcji emisji spalin. Od 2020 roku aż 95% samochodów sprzedawanych w Unii Europejskiej ma spełniać limit średniej emisji na poziomie 95 g CO2/km. Producentom, którzy nie spełnią tego wymogu, grożą kary w wysokości 95 euro za każdy gram dwutlenku węgla wykraczający poza limit. Przykładowo, jeżeli zachowano by wyniki emisji spalin dla aut z 2018 roku, średnio samochód byłby droższy nawet o 11%. W przeliczeniu na złotówki byłoby to 10-15 tys. zł.
Sytuacja jest więc daleka od idealnej. Zwłaszcza że nie wiemy, jak Europa poradzi sobie z kryzysem. Dodajmy, że nie jest wykluczone, iż po zakończeniu lockdownu i powrocie do normalności nastąpi prawdziwy boom na samochody. Może to wynikać ze strachu z korzystania z komunikacji publicznej.
W takiej sytuacji, szukając oszczędności, większość postawi na auto z rynku wtórnego. Pamiętajcie wówczas, aby nie dać się oszukać sprzedawcy. O ich sztuczkach piszemy w artykule “Tym przekonują handlarze samochodów“. Oczywiście wiedza na temat sztuczek handlarzy to jedno. Liczy się też drobiazgowa weryfikacja samochodu używanego, kiedy warto wspomóc się pomocą doświadczonego mechanika, sprawdzić auto podczas przeglądu, odbyć nim jazdę próbną, a jeszcze wcześniej, nawet sprzed ekranu swojego komputera lub urządzenia mobilnego, zajrzeć w raport VIN samochodu.