Dodatkowe przeglądy rejestracyjne, czyli dwa badania w roku
Dodatkowe przeglądy rejestracyjne samochodów o przebiegu powyżej 160 tys. km proponuje grupa posłów Koalicji Obywatelskiej (Tomasz Aniśko, Małgorzata Chmiel, Cezary Grabarczyk, Paweł Olszewski, Krystyna Sibińska, Franciszek Sterczewski, Małgorzata Tracz i Urszula Zielińska). Pomysł wydaje się absurdalny, aczkolwiek nie on pierwszy i na pewno nie ostatni.
Przede wszystkim trzeba mieć na uwadze, że stan techniczny samochodu nie idzie w parze z jakością, a przynajmniej nie zawsze. Hipotetycznie możemy założyć, że samochód flotowy każdego roku pokonuje przynajmniej kilkukrotnie większe odległości niż auto prywatne. Czy to oznacza, że po kilku latach jest w tak złym stanie technicznym, że przy przebiegu 160 tys. km trzeba mu wykonywać dodatkowy przegląd?
Raczej nie, zwłaszcza że firmy często bardzo dbają o swoje samochody. Są one regularnie serwisowane, a w naprawach używa się oryginalnych części. Nie jest więc powiedziane, że auto na przykład z przebiegiem 300 tys. km na liczniku jest w gorszym stanie technicznym od samochodu, który pokonał dwukrotnie mniejszy dystans.
Zmiany w badaniach technicznych
Oczywiście jest grupa zawodowa, która być może poparłaby taki pomysł. To diagności, którzy od dawna domagają się wyższych opłat za badania technicznie i trzeba przyznać im rację. Jednak droga nie wiedzie przez tak absurdalne przepisy, które – co może zaskakiwać – są zgodne z unijnymi dyrektywami.
Na przykład w Niemczech badanie techniczne obowiązkowe jest raz na 2 lata. Chyba nie ma potrzeby, aby w Polsce wykonywać je z 4-krotnie większą częstotliwością. Szczególnie że samochody dużej części społeczeństwa mają na liczniku przeszło 160 tys. km. Nie oznacza to jednak, że wszystkie usterki są naprawiane tuż przed obowiązkowym badaniem technicznym, podczas kiedy przez resztę roku nie zwraca się uwagi na stan pojazdu.
Jeżeli jesteśmy już przy zmianie przepisów, chyba lepszym rozwiązaniem jest nowelizacja przepisów w obszarze przeglądów technicznych, czego jesteśmy bardzo bliscy. Między innymi badanie będzie dokumentowane poprzez zdjęcia. Oprócz tego zapłacimy podwójną stawkę, jeżeli do diagnosty na obowiązkowy przegląd samochodu zgłosimy się 30 dni po upływie terminu.
Jak zauważyliśmy wyżej, diagności także walczą o wyższe stawki badań. Obowiązujące dziś ceny utrzymują się bowiem na niezmienionym poziomie od 2004 roku. Dziś za badanie techniczne samochodu osobowego należy zapłacić 99 złotych. Polska Izba Stacji Kontroli Pojazdów (PISKP) chce podniesienia ceny do 184,50 złotych.
Przeczytaj też: “Badanie techniczne pojazdów – pytania i odpowiedzi”
Kary za wycinanie filtra DPF
Dodatkowe przeglądy rejestracyjne to tylko jedna z proponowanych zmian. Oprócz tego posłowie chcieliby karania za wycinanie filtra cząstek stałych, który ogranicza emisję zanieczyszczeń. Sama inicjatywa jest słuszna. Jednak nie można zapominać o ograniczeniach, jakie mają w tym obszarze stacje kontroli pojazdów.
Otóż podstawowa stacja kontroli pojazdów nie jest odpowiednim organem kontroli. Stacja diagnostyczna nie ma bowiem wielu możliwości, aby sprawdzić, czy auto wciąż ma filtr cząstek stałych. Podczas badania pojazdów potrzebna jest do tego hamownia. Ta nie jest wymagana w przepisach dotyczących wyposażenia stacji kontroli pojazdów. Nic się w tym zakresie raczej nie zmieni. Obowiązkowe wyposażenie SKP w hamownię, przeszkolenie diagnostów i utrzymywanie sprzętu to kolejne koszty. Tymczasem przecież już teraz wiele stacji diagnostycznych ma problemy z rentownością. Zresztą przepisy dotyczące kar za wycinanie filtrów cząstek stałych powinno ustalać Ministerstwo Sprawiedliwości.
Wydaje się, że na razie na tych płaszczyznach nie doświadczymy żadnych zmian. Nie oznacza to, że w 2022 roku zmotoryzowani nie muszą być gotowi na różne nowelizacje regulacji. Jak najbardziej, a o największych zmianach w przepisach piszemy w artykule “Zmiany dla kierowców w 2022 roku“.